Wcale nie jest łatwo znaleźć swoją drogę. Wielu z nas jej nie znajdzie. Po prostu ktoś celowo nam gasi światło…

Można połknąć   tonę książek, zasępić się kilkanaście razy z tego powodu i mieć tyleż razy doła  na tym punkcie. Żadna  z tych rzeczy nie  koniecznie musi się wiązać z odkryciem swojej własnej i tylko własnej życiowej ścieżki.

Jeśli tylko będziesz szukał znajdziesz…
Musisz mocno chcieć..
Zajrzyj w głąb siebie i odkryj swoje przeznaczenie.
Frazesy, które dobrze jest zaadoptować, nie wystarczą do odkrycia swojej drogi. Połączenie tego co myślimy i mówimy, z tym co robimy też nie jest jeszcze receptą na znalezienie siebie w chaosie codzienności.
Każdy z nas chce żyć w zgodzie z samym sobą. To oznacza pracę w swoim rytmie, minimalizowanie negatywnych emocji i własnoręczne tkanie świata dzień za dniem według własnego wzoru.
Wkurzam się na siebie, że wciąż robię to co robię, że tkwię w tym czego nie lubię…
Boje się iść w tym kierunku, w którym wskazują moje emocje. Jestem tchórzem…? Hm wkoło w takim razie  sami tchórze…
Ci którym  się udało, nie tylko szukali swojej drogi, eksperymentowali ale w końcu postawili pierwszy krok, potem drugi i już nie wracali. Tak…można im pozazdrościć.
Inni z kolei nie obawiali się. Po prostu   nie mają takich potrzeb. Znają swoje miejsce w szeregu i nie chcą nic zmieniać.
Cała reszta działa według poniższego schematu:
Nie chce się oszukiwać, a jednak produkuje mnóstwo wymówek. Część z nich niestety racjonalnych.
Czasem los, który doświadczy nas  jakąś stratą mobilizuje nas do zmian. Wtedy zazwyczaj zabiera nam złudne poczucie bezpieczeństwa. Nie mamy za dużego wyboru. Możemy biec w kierunku  tego co od dawna chodziło nam po głowie albo próbujemy wrócić do poprzedniego kieratu.
Kto jest lepszy? Ten, który próbuje, a mu nie wychodzi albo ciągle wraca do tego samego punktu czy ten kto tylko mówi, że musi szukać swojej drogi, a ciągle jest okopany w swojej jamie i tak naprawdę nie ma na tyle ikry aby zrobić kilka kroków?

Czy możemy w ogóle oceniać? Jeśli nam źle, to my cierpimy. Nasz ból nasza sprawa. Jeśli wyciągnie rękę po pomoc, to wtedy dopiero można podwinąć rękawy i ruszyć mózgownicą.  Pokazać komuś inne drogi wtedy ma jakiś sens.  Jak będzie chciał to skorzysta.