Halley dokonał wielu ważnych dla nauki odkryć, lecz sławę zawdzięcza głównie pracom dotyczącym ruchu komet. Zainteresował się nimi już w roku 1679, kiedy to na niebie pojawiła się jedna z nich. Akurat wybierał się do Paryża i przed wyjazdem widział, jak skryła się w promieniach Słońca. Jakież było jego zdziwienie, gdy we Francji tę samą kometę obserwował po przeciwnej stronie tarczy słonecznej. Był to jeśli nie dowód, to przynajmniej przyczynek świadczący na korzyść głoszonego przez Izaaka Newtona poglądu, że komety są ciałami niebieskimi podlegającymi prawu powszechnego ciążenia i zakreślają dokoła Słońca parabole lub elipsy. Jak na owe czasy była to bardzo śmiała myśl, bo dotąd przecież sądzono, iż poruszają się one wśród gwiazd zupełnie dowolnie. Ich drogi miały być nawet liniami prostymi, a w każdym razie tak przypuszczał Kepler, jeden z największych astronomów od czasu Kopernika. Dopiero wspomniany już Heweliusz w roku 1675 wysunął tezę, że orbity komet mogą być parabolami. Podtrzymywał ją również pastor niemiecki Samuel Dórffel na podstawie obserwacji komety z roku 1681.

Zobacz też..

Kometa z roku 1947 długo ukrywała się w promieniach Słońca, potem zaś pogoda uniemożliwiła jej obserwację. Pierwsi dostrzegli ją żeglarze płynący w okolicy południowego cypla Afryki w dniu 7 grudnia, czyli dzień wcześniej od mieszkańców Kapsztadu. Świeciła wtedy tak jasno, jak najjaśniejsza gwiazda gwiazdozbioru Lutni – Wega. Po kilku zaledwie dniach blask jej nagle osłabł, a 10 grudnia astronom holenderski Wiliam H. van den Bos stwierdził, że jej jądro jest podwójne. Jeden składnik był początkowo jaśniejszy od drugiego, lecz blask jego szybko malał i 16 grudnia oba świeciły już jednakowo. Tegoż dnia stwierdzono, że kometa ma potrójny warkocz – dwie odnogi większe i trzecią mniejszą. Ale sława jej trwała bardzo krótko, bo tuż po świętach Bożego Narodzenia przestała być widoczna gołym okiem. Wkrótce potem przeszła na północną półkulę nieba, na początku zaś 1948 roku nie można było jej obserwować nawet za pomocą teleskopów. Lecz nim o niej zapomniano, na niebie zjawiła się druga, równie jasna kometa. Odkryła ją 1 listopada 1948 roku załoga samolotu lecącego nad Kenią i obserwująca występujące tego dnia całkowite zaćmienie Słońca. Głowa komety znajdowała się na niebie zaledwie 2° od środka tarczy słonecznej, czyli że dzieliły ją od niego tylko cztery jego średnice. W odróżnieniu od komety z roku 1947 słabła dużo wolniej i jeszcze w Boże Narodzenie 1948 roku była widoczna gołym okiem. Wówczas jednak ozdabiała już południową półkulę nieba.