W naszym kołowrotku w którym już dawno  zamieniliśmy się w przetrwalnik, nic już nie smakuje jak dawniej, a czas dłuży się niemiłosiernie. To co kiedyś było neutralne, teraz wywołuje zwarcie.
Wystarczy na chwilę wyjść z klatki swoich ograniczeń, zaczerpnąć świeżego powietrza i ponownie otworzyć oczy, aby zobaczyć inny świat. To krótkie olśnienie, które uzmysławia nam, gdzie chcemy być, wszystko zmienia.

To siła napędowa, a zarazem mechanizm samounicestwienia,  który zaczyna tykać jak bomba zegarowa, gdy ciągle znajdujemy się w jednym-  tym samym miejscu.
Jest jedno małe ale… Przejście na drugą, słoneczną stronę wymaga czasu, czasem wielu zmian w nas samych, ciężkiej pracy, a niestety często również pieniędzy.
Tkwimy zatem w poczekalni z nosem wytkniętym przez okno, gdzie patrzymy na nasze wymarzone szklane domy przyszłości. Tam po drugiej stronie wszystko wydaje się większe, lepsze, jaśniejsze, przyjemniejsze i bardziej sensowne. To nas napędza. Już chcemy tam być i zaczerpnąć tego lepszego powietrza.
Trzeba jednak pamiętać, że trawa u sąsiada zawsze wydaje się bardziej zielona.
Nie znaczy to, że nie należy dążyć do zmian i marzyć. Mam tu raczej na myśli konieczność zachowania zdrowego rozsądku, dystansu i świadomości plusów i minusów  nowego wymarzonego życia.

Jak długo trwa okres przejściowy?

To jak długo będziemy znajdować się w poczekalni zależy od wielu czynników. Trzeba odpowiedzieć sobie na pytania:

Ile musimy zmienić w sobie aby mogło się udać?
Co należy zabezpieczyć , a co przygotować przed zmianą?
Czy zaplanowaliśmy zmianę i wzięliśmy pod uwagę różne scenariusze ?
Czy jesteśmy przygotowani na naprawdę ciężkie czasy na początku?
Na kim możemy polegać tak naprawdę? Uwaga nie mam tu na myśli wsparcia w stylu –dasz sobie radę, głowa do góry.

Im lepiej się przygotujemy, tym łagodniejsze będzie lądowanie na nowym, nieznanym lądzie.
Ten, kto nieustannie będzie tkwił w swoim strachu i przygotowaniach, spędzi w poczekalni długie lata, a jego nowy wymarzony ląd będzie specyficzną utopią.
Furiat z gorącą głową może z kolei wystartować w podróż  pod wpływem impulsu bez żadnych przygotowań. On też nie ma jednak lekko. To też niestety nie rokuje najlepiej.
Poczekalnia to miejsce chwilowe, mające służyć łagodnemu wylądowaniu w swojej nowej, lepszej przyszłości.

Na co należy się przygotować?

Z jednego z przeprowadzonych wywiadów z Katarzyną Bondą utkwiła mi jedna zasada, która sprawdza się niemalże zawsze. Im bardziej coś wartościowego dla Ciebie, tym mocniej życie Cię sprawdzi na początku, czy na to zasługujesz. Nie należy się poddawać, gdy na naszej zielonej wyspie na początku będziemy doświadczać wszelkich możliwych plag.
Druga wskazówka dotyczy mądrości zaczerpniętej  żywcem  z naszej najstarszej księgi biblii. To tam czytamy o wierze wielkości ziarnka gorczycy która potrafi wszystko zmieniać. Gdy dodamy do tego jasno sprecyzowany cel, nie może się nie udać. Cel powinien być tak skonstruowany aby był zarówno ambitny jak i realny. Musi być tak skonstruowany aby realizując go krok po kroku widzieć dokładnie w jakim punkcie jesteśmy i jak daleko nam jeszcze do wymarzonego celu.
Niejednokrotnie przecież udawało się coś, co przez wielu było dawno skreślone jako nierealne.
W mojej poczekalni zaczyna już brakować powietrza.
Kończy mi się czas…

Nie ma drogi powrotu jeśli z niej pójdę naprzód.  A jak jest w Waszych poczekalniach do lepszego jutra?