Współczesny dom, przynajmniej w Europie jest oazą czystości. Dezynfekujące mydła, filtry powietrza usuwające bakterie, cząstki kurzu i alergenów, nie mówiąc już o zlewozmywakach i muszlach klozetowych zalewanych środkami niszczącymi 99, 9 % drobnoustrojów. Japończycy już od jakiegoś czasu wypisują czeki w antybakteryjnych książeczkach, a niebawem jeździć będą podobno samochodami z kierownicą pokryta antybakteryjnym tworzywem. Jeśli zdamy sobie sprawę, że zaledwie dwieście lat temu rąk nie dezynfekowano nawet do operacji chirurgicznych, czy współczesny świat nie przesadza z tą higieną?

Dzięki temu, że wzrastała świadomość sanitarna opanowano wiele chorób zakaźnych. Przynajmniej jeśli chodzi o ostatnie dwa stulecia. Ale gdy zagłębić się jeszcze dalej, okaże się, że epidemie na Starym Kontynencie były przyczyną unikania kontaktu z wodą, a nie skutkiem niehigienicznych zachowań.

Starożytni myli się chętnie i często. Egipcjanie obmywali ciała w rytuałach na cześć bogini Izydy. Jednak dopiero Grecy zeświecczyli proces ablucji i kąpali się po prostu dla oczyszczenia ciała i przyjemności. Rzymianie sprawili, że łaźnie stały się centrum życia towarzyskiego.

Średniowiecze przyniosło zmiany, dopiero król Karol Wielki wprowadził ponownie modę na mycie. Jednak przeciętny mieszkaniec ówczesnej Francji kąpał się za jego panowania nie zbyt często, a służyła do tego zazwyczaj pobliska rzeka lub jezioro.

W XV i XVI wieku bogaci do czyszczenia zarówno ciała, jak i włosów używali zamiast wody otrąb lub mąki. Biedna ludność miast nie myła się właściwie wcale. Kąpiele zaczęły wracać do łask dopiero od XVIII wieku. Wtedy jednak wyjątkowi entuzjaści zażywali ich mniej więcej trzy razy w roku.

Tak naprawdę to organizm człowieka od zarania dziejów narażony był na kontakt z niezliczona ilością wirusów i bakterii. Nasz system immunologiczny nauczył się z nimi żyć i odpowiednio reagować na atak. Ciało nie jest miejscem sterylnym. Coraz więcej naukowców ostrzega, że wyeliminowanie mikrobów z naszego środowiska może być przyczyną szybko rosnącej liczby alergii i schorzeń układu odpornościowego. Czy zatem powinniśmy rozstać się z wodą i mydłem? Oczywiście nie. Ale obsesja na punkcie czystości i higieny może być równie groźna dla zdrowia jak nieprzestrzeganie jej podstawowych zasad.