Astronom niemiecki Fryderyk Wilhelm Argelander obliczył, że kometa Flaugergeusa obiega Słońce raz na około 3065 lat. Gdy zatem poprzednim razem gościła na ziemskim niebie, greccy Argonauci pod wodzą Jazona wyprawili się do Kolchidy po ?złote runo”. Jej kolejny powrót oczekiwany jest około 4900 roku, choć dziś trudno powiedzieć, czy nastąpi to w przewidzianym terminie. Siły grawitacyjne wielkich planet mogły przecież przerzucić ją na inny tor i swój powrót może przyspieszyć lub opóźnić. Podobnie niepewny jest los komety, która w końcu lutego 1843 roku nieoczekiwanie pojawiła się podczas dnia w bliskim sąsiedztwie Słońca. Ujrzało ją jednocześnie wiele ludzi i dlatego nie ma ona własnego imienia, ale zwana jest po prostu ?wielką kometą z roku 1843″. W ciągu zaledwie 24 godzin opisała wokół Słońca łuk 292°, a na zakreślenie pozostałych 68° potrzebuje przeszło pięciu stuleci. Dużą sławę zyskała kometa, którą 2 czerwca 1858 roku odkrył we Florencji astronom włoski Giambattista Donati. W chwili odkrycia miała postać mglistego obłoczka i znajdowała się w gwiazdozbiorze Lwa. Takich słabych komet odkryto już przedtem wiele, ale po paru tygodniach znikały one w przestrzeni kosmicznej i nie zyskiwały sławy.

Zobacz też..

Gołym okiem obserwowano ją przez kilka tygodni, a przez lunety około 9 miesięcy. Jej warkocz był ciekawie rozszczepiony : przypominał kształtem grecką literę gamma, przy odrobinie zaś wyobraźni można było dopatrzyć się w nim dwu płynących obok siebie ryb. Na uwagę zasługuje fakt, że tuż po przejściu przez punkt przysłoneczny jądro komety rozpadło się na kilka fragmentów i każdy z nich wędrował po niebie samodzielnie. Była to ostatnia jasna kometa, którą w ubiegłym stuleciu mogli podziwiać mieszkańcy północnej półkuli naszego globu. Na następną trzeba było czekać aż do pierwszych dni 1910 roku, kiedy w zasięgu lunet znalazła się sławna już kometa Halleya i coraz bliższy był okres jej największej jasności. Wtedy zupełnie niespodziewanie pojawiła się nieznana kometa, wzbudzając duże zainteresowanie wśród obserwatorów. Wprawdzie wkrótce zniknęła w promieniach Słońca, lecz na drugi dzień po przejściu przez punkt przysłoneczny zjawiła się na niebie prawie w samo południe. Miała wtedy bardzo krótki warkocz i była dużo jaśniejsza od planety Wenus, którą niekiedy też można dostrzec pod zas dnia. W nocy warkocz komety był znacznie dłuższy, a po pewnym czasie rozdzielił się i miał trzy odnogi. Kometa świeciła wówczas pięknym żółtym światłem, co – jak to wykazała analiza widmowa – było następstwem parowania sodu. Głównym składnikiem jej głowy i warkocza był pył meteorytowy.