To film rzeczywiście na granicy. Na granicy  między przetrwaniem a złem , do tego próbujący pokazać granice człowieczeństwa. To ciężkie ale mimo wszystko dobre kino.

Można mieć wrażenie, że podobnych scenariuszy widzieliśmy już trochę. I rzeczywiście do nowatorskich, ten obraz nie należy. Nie jest to właściwa rozrywka, gdy mamy ochotę obejrzeć coś lekkiego. Seans jest ciężki i mroczny. Idea i przesłanie kojarzy mi się z filmem: dom zły.
Pod jakim względem podobny?-zapytała mnie znajoma,  zaraz po seansie. Otóż w jednym i drugim obrazie widzimy chciwość jako  sprawcę potwornych wydarzeń. Człowiek, który wybiera złą drogę, pod wpływem mamony.

Niby normalny człowiek a jest zdolny jest zabić…

Fabuła filmu to niezwykle prosta konstrukcja, wręcz oklepana. Ojciec z dwoma synami : Jankiem i Tomkiem przybywają w odległe miejsce w Bieszczady. Zima sprawia, że chatka do której przybywają staje się jeszcze bardziej niedostępna i złowieszcza.
Zarówno wnętrze chaty jak i starocie, które zapewniają pozorne bezpieczeństwo i komfort psychiczny tworzą specyficzny klimat. Nie wiemy tak naprawdę w jakim celu ta trójka przyjechała w Bieszczady. Czy pragną pobyć sami, czy uciekają od kłopotów, czy też ojciec chce pokazać synom trochę surowej przyrody i wybudzić w nich mężczyzn.  Twórcy filmu podkręcają tu napięcie bardzo subtelnie, jak za pomocą bardzo czułego pokrętła do dawnego odbiornika radiowego. Gdy do chaty przybywa jeden z byłych pograniczników- zresztą dawny znajomy ojca, atmosfera zaczyna gęstnieć i czuć, że wisi coś w powietrzu i to nie jest nic dobrego. Andrzej decyduje się zostawić synów w chacie z przybyszem i dowiedzieć się co się dzieje, ponieważ radiostacja nie pozwala im się skontaktować. Przemarzniętego przybysza przykuwa kajdankami do metalowego łóżka i zamyka w pokoju. Jak to bywa z rodzicami-zakazuje synom uwalniać niechcianego domownika i otwierać drzwi do pokoju. Niestety kajdanki zostały zapięte w niewłaściwym miejscu i nieproszony gość zaczyna przejmować władze w chacie.

Dorociński w roli psychopaty z tajemnicą

Postać przybysza jest bardzo wyrazista.  Marcin Dorociński doskonale zagrał psychopatę i szmuglera emigrantów. Od momentu pojawienia się  na ekranie próbujemy go rozszyfrować. Ze sceny na scenę  Dorociński odkrywa przed nami swoją prawdziwą twarz. Skupia on niemalże całą naszą uwagę. To świadczy umiejętnościach i kunszcie aktora.
Większą część filmu widzimy zmagania dwóch synów z nieznajomym i próbę rozszyfrowania jego prawdziwych zamiarów.
Im dalej w las, tym więcej drzew. Tak samo jest i tutaj. Agresja starszego syna, który czuje się odpowiedzialny za swojego brata, wzrasta wprost proporcjonalnie do czasu przebywania psychopatą. Niestety na koniec ta relacja wymusza skrajną  agresję. Wtedy to zadajemy sobie pytanie: co ja bym zrobił?
To co jest warte zaznaczenia, to kolory i obrazy tego filmu. Przez większą część seansu obraz jest ciemny. Uzyskano dzięki temu ciężką i pełną napięcia atmosferę. Doskonale współgrało to z fabułą. Jest jednak jedno małe ale. Trochę kiepsko ogląda się taki film. Bardzo męczą się oczy i późnym wieczorem zmęczony wzrok może nam zrobić psikusa.

Czy warto na ten film iść do kina?

Myślę, że tak. Warto zobaczyć grę Dorocińskiego. Wspaniałe są także surowe krajobrazy Bieszczad. Po trzecie, tak dużo ciemnych obrazów i ciemnych emocji lepiej przyswajamy w kinie. Na dłużej zostają w pamięci i ostrzegają -a taki  między innymi maja cel.